Dziś znów trochę wspomnień z tytułu małe dzieci są takie cwane i takie przy tym zabawne.
Pierwsze kombinacje, które wymyślał Kuba to akcje z tematu "jestem super złotą rączką" ile ja przy tym musiałam się nasiłować i namyśleć żeby naprawić to co on tak pracowicie naprawiał na swój pomysł.
I tak rzeczy które naprawiał Kuba to klawiatura laptopa. Któregoś pięknego dnia podczas gotowania obiadu nagle jakoś tak w domu ucichło a wiadomo cisza w domu z dzieckiem to nic dobrego. Wchodzę a tu Kuba bawi się jakimiś płytkami małymi!!!...co to za płytki!!!!!!...... biorę w rękę rzucam okiem na płytki, później na laptopa i już wszystko jasne. Kolejna robótka która mnie nawet zadziwiła to zdjęcie przesuwanych drzwi od szafy. Zrobił to na moich oczach, ja nie reagowałam bo co może niespełna dwulatek zrobić z wielką szafą
Kolejna akcja była oparta na skręcaniu łóżeczka dla nowego jeszcze nienarodzonego członka rodziny. Tata z synem łóżeczko poskręcali. W nocy nie mogłam zasnąć, kręciłam się i wierciłam. Wstałam po raz kolejny i tym razem kładąc się słyszę "brzdęk". Zdziwienie " co to?" . Mąż mój na to wybudzony "klucz nr 15" i przed oczami staje mi obraz z popołudnia składamy łóżeczko dla najmłodszego a Kuba wkłada pod prześcieradło na mojej części łóżka klucz płaski. Już wiem dlaczego spać nie mogę księżniczka na ziarnku się nie wysypia a co dopiero na narzędziach.
Późniejszy etap w życiu dziecka to wielka miłość do wody wszelkiej postaci i tak któregoś dnia wyszliśmy na spacer, pogoda jeszcze zimowa z lekkimi roztopami. Kuba w pierwszej lepszej kałuży postanowił usiąść, było mu bardzo wygodnie,
podniosłam powiedziałam że nie wolno, jednak przy następnej kałuży ponowił zachowanie
plus zaczął grzebać rękawiczkami w kałuży , znów powtórzyłam że nie wolno.
kombinezon jeszcze na szczęście wytrzymał te pomysły więc nieutrudzenie szliśmy dalej. Mijaliśmy plac zabaw więc Kuba nie chciał przejść obojętnie, mimo zakazów wszedł i tu moja cierpliwość zaczęła się kończyć, stwierdziłam że wracamy już do domu i
że za mokro na plac no to stwierdził że "nie chce" i rozsiadł się na
śniegu i.................... zdjął buty.
W końcu nadszedł też etap nauki nocnikowania Kuba wcale na nocniku nie chciał siadać więc poszliśmy kupić inny aby sam sobie wybrał. No i wybrał z ukochaną myszką
miki tylko jednego nie przewidziałam, zaraz po powrocie zaczął całować tę mysz, no i jak on ma w to w
związku z tym sikać ja się pytam.
I ostatnia na dziś opowieść. Kubuś uwielbia spacery i tak mówi do mnie "spacel" a ja ze względu a gigantyczny żar z nieba odpowiedziałam że dopiero
wieczorem wyjdziemy. Kuba wyszedł zatem na balkon a ja myślę że dziecko
zrozumiało i pogodziło się z tym, a on wziął samochód i go puścił w kierunku
barierki, i samochód poszybował w dól. Przyszedł do m zmartwiony i mówi
"tata titit" (wybrał tatę bo tata nie widział co się działo i nie
słyszał naszej rozmowy o spacerze). Zaprowadził tatę do balkonu i słyszę dialog
Kuba: tata titit
Tata: spadł?
Kuba: taaaak
Tata: i co teraz??
Kuba: spacel
No więc poszli po samochód, za chwilę wrócili z samochodem, a Kuba prosto z tym autem na balkon i śmig go za barierkę i oczywiście "tata titit" na co ja że dobra teraz ja idę, a mąż że jak wyjdziemy to on balkon zamknie. Poszliśmy, wracamy a Kuba już od drzwi wejściowych "idę rzucić titit"
Niestety balkon już zamknięty więc następne co się odbyło to tylko smutne "taaataaa titit chce rzucić"
Kuba: tata titit
Tata: spadł?
Kuba: taaaak
Tata: i co teraz??
Kuba: spacel
No więc poszli po samochód, za chwilę wrócili z samochodem, a Kuba prosto z tym autem na balkon i śmig go za barierkę i oczywiście "tata titit" na co ja że dobra teraz ja idę, a mąż że jak wyjdziemy to on balkon zamknie. Poszliśmy, wracamy a Kuba już od drzwi wejściowych "idę rzucić titit"
Niestety balkon już zamknięty więc następne co się odbyło to tylko smutne "taaataaa titit chce rzucić"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz