wtorek, 5 listopada 2013

Ciąża a służba zdrowia



Dziś w temacie służba zdrowia a to z tej przyczyny że musiałam wczoraj odwiedzić placówkę i zapisać się na badanie, jakaś porażka w tym samym gabinecie w którym się zapisują pacjenci na za miesiąc jednocześnie przyjmują pacjentów na usg, EKG i pobranie krwi, może jakby nie zapisywali jednocześnie to wizyta byłaby za krócej niż miesiąc. No nic poczekamy a tymczasem trochę wspomnień z okresu ciąży i służby zdrowia która coraz mnie rozwalała.

Pierwsza historia, wstaję rano krew i plamienia a to dopiero początek ciąży, idę do lekarza a on że mam nie panikować i przepisuje mi tabletki. Idę zatem uspokojona do apteki gdzie okazało się że recepta jest źle wypisana i z receptą byłoby 3 zł za opakowanie a bez recepty 28.

Kolejna wizyta to było usg, zaniepokojona wcześniejszym krwawieniem oczekiwałam dokładnego sprawdzenia czy wszystko jest dobrze. Pan doktor jednak był "bardzo gadatliwy". Monitor odwrócił w swoją stronę i tylko klik klik i druk druk klik klik i druk druk, nagle słyszę serduszko malucha i o dziwo lekarz się odzywa mrukiem ogromnym "100" no to mnie zaniepokoił bo bicie serca i słowo 100 zwłaszcza że poprzednio było na badaniu w szpitalu 170. Pytam zatem o dokładne parametry. Usłyszałam 172, myślę no tak sił mu po 100 brakło na dodanie 72.
I znów klik klik i nagle
Lekarz: ale więcej jest,
Ja: ale czego więcej,
Lekarz: tygodni ciąży 13,3 (no oki to nie jest groźne)
Wstał, dziękuje, poszedł do kompa i wpisuje milion cyferek i oczywiście cisza. No to ja, to co te współczynniki dobre są "tak". I wyszłam.
 
Kolejna wizyta i historia. Była znów u ginekologa i znów leki. Pani mnie oświeciła że mam 6 tabletek i że 3 mam wziąć pod rząd a 3 co drugi dzień. Że już złe wystawianie recept jest mi znane to sprawdziłam pesel jest druk nowy opakowanie jedno dawka jest. Wyszłam więc, kupiłam leki zaglądam do pudełka a tam 3 tabletki, niestety tego nie jestem w stanie sprawdzić na recepcie czy opakowanie jedno to 3 czy 6 tabletek. Siły człowiekowi odejmuje. Kontynuując zadzwoniłam do lekarza z prośbą o wypisanie pozostałych 3. Dzwonię po jakimś czasie z pytaniem czy recepta gotowa bo muszę dziś wziąć kolejna tabletkę aby cała kuracja nie poszła na marne. Tak recepta jest zapraszamy po odbiór, no to idę dziś i co się dowiaduje że lekarz zapomniał podpisać i podstemplować. No i po co jechałam?

Kolejna wizyta spowodowała że stwierdzam że człowiek musi mieć naprawdę nerwy ze stali. Na usg lekarz się zdziwił że pierwszy poród siłami natury i bez komplikacji bo mam niewydolność szyjki i jakiś guz lub torbiel na niej. Spoko w końcu po wszystkich akcjach w czasie tej ciąży zaczęłam robić podwójnie badania w niezależnych placówkach i w związku z tym wiedziałam że wszystko było w porządku parę dni wcześniej, dałam zatem pomierzyć resztę na tym pożal się boże sprzęcie na którym ledwie co widać i zaczęłam wnikać jak wygląda ta niewydolność szyjki i guzy, czym to grozi, kiedy się mogło pojawić, no to lekarz jeszcze raz zjechał głowicą na szyjkę i co?? no nagle się okazuje że nic tam nie ma to musiał być jakiś skurcz bo śladu po tym wklęśnięciu/wypukłości jak to nazwał nie ma.
No obstawiam że mógł być skurcz w końcu pół miasta tramwajem z wózkiem i z Kubą, w recepcji 15 minut stania bo znów zgubili wyniki badań, no jak się położyłam na leżankę do usg to aż odetchnęłam że mogę 2 minuty poleżeć więc na pewno skurcz, co za ludzie, już guza widział...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz