poniedziałek, 30 czerwca 2014

Skarpety pod łóżkiem czyli neandertalczyk w domu

Skarpety pod łóżkiem, też obserwujecie to zjawisko, nieodzowny sygnał że neandertalczyk w domu. Wkurza to Was? Niepotrzebnie. Mnie też to kiedyś denerwowało dopóki nie przekonałam się na własnej skórze, że to tylko ostatni z elementów który pozostaje z neandertalczyka, a elementów tych w dzieciństwie jest znacznie.......       ... znacznie więcej.
Ja w domu mam neandertalczyków trzech, z czego jeden ten już wyrośnięty zagubi czasem skarpety pod łóżkiem i to by było na tyle. Dwóch mniejszych to już jest większa sprawa i więcej sygnałów ich neandertalskiej natury.
Po pierwsza. Od samego początku rzucają się na podmiot kobiecości czyli cyca, a ci starsi neandertalczycy jak oni im zazdroszczą, zwłaszcza że w tym właśnie przypadku nie dość że się na to zgadzamy to jeszcze zachwycone jesteśmy. Ba a niech taki mały człowiek beknie ochom i achom końca nie ma. Potrzeby fizjologiczne załatwia taki egzemplarz gdzie popadnie na co popadie, czy to dywan, łóżko a może przewijający właśnie rodzic.
Później neandertalczyk trochę podrasta i zaczyna pluć jedzeniem, najlepiej wówczas mieszkać w jaskini albo na polu albo dawać jeść takiemu małemu neandertalczykowi w łazience lub kuchni wyłożonej kafelkami łącznie z sufitem. Kolejny etap w życiu neandertalczyka to samodzielne jedzenie. Najlepsze są wówczas dłonie, bo cywilizacja niepotrzebnie wynalazła sztućce, a miseczka to wielki kubek który należy przechylić na raz oblewając siebie i wszystko wokół. Taki neandertalczyk weźmie sobie też czasem ciastko lub bułkę w rękę i popędzi przed siebie zostawiając ścieżkę niczym nić Ariadny. 
Starszy neandertalczyk ale nie ten najstarszy wpada w tym czasie w ekscytacje na temat swojej męskości i lata po domu golusieńki prezentując ciociom, wujkom, wszystkim gościom i porównując z bratem swoje klejnoty rodowe. Oczywiście każdy neandertalczyk lubi powracać do swych korzeni więc średni egzemplarz często bierze przykład z mniejszego egzemplarza krusząc, chlapiąc i wylewając wykwintnie podane potrawy.
Cieszmy się zatem że w ostatecznym rozrachunku z tego wszystkiego zostają skarpety pod łóżkiem, a skoro kochamy tych małych neandertalczyków a i tych dużych to i może nasze korzenie są w pobliżu neandertalskich ;)



poniedziałek, 2 czerwca 2014

Smakołyki - niebanalnie

Ostatnie tygodnie obfitowały u mnie w różnego rodzaju przyjęcia i okazje. Im więcej tych okazji tym bardziej człowiek zastanawia się co tu podać na stól żeby było ciekawie i inaczej niż rosół, schabowy i surówka z marchwi. Ilość rodzajów znanych nam sałatek nagle się kończy a przy okazji okazuje się że w rodzinie ta osoba nie je fasoli, tamta brokuł, inna czosnku nie toleruje i zostaje nam zwykła nudna sałatka z ugotowanym kurczakiem, i co wtedy? Wtedy na szczęście się ma koleżanki, które kiedyś przypadkiem podrzuciły świetny pomysł by tę nudną sałatkę zamienić w bombę i hit imprezy. Dzięki Magda!!!
Dzielę się z wami zatem pomysłem, zaczerpniętym z artykułu podrzuconego przez Madzię.

Sałatka:
piersi z kurczaka
świeże ogórki
jaja
cebula
szczypior
pieprz
sól
majonez lub jogurt

Marchew:
ciasto francuskie
jajko
sok pomidorowy
sok marchwiowy
koperek

Rozwałkowane ciasto francuskie kroimy w paseczki o szerokości 1 cm. Przygotowujemy stożki z tektury lub brystolu. Na stożki nawijamy paseczki ciasta, smarujemy roztrzepanym jajkiem i pieczemy w 200 stopniach około 20 minut. Rożki po wyjęciu smarujemy wymieszanym sokiem z marchwi i pomidora 3 razy za każdym razem zostawiając do wyschnięcia. Usuwamy tekturę i po takim przygotowaniu ciasta wypełniamy je sałatką i wciskamy kilka gałązek koperki które będą imitowały natkę.
Smacznego!!!