piątek, 23 września 2016

Popieram czarny protest


Popieram czarny protest i nie wierzę w to co widzę.
Czytałam wiadomości, wpisy na blogach, na fb i byłam pewna że projekt ustawy o całkowitej aborcji odpadnie w pierwszym czytaniu. Niestety odpadł projekt ustawy o liberalizacji aborcji.
Pytam kiedy ten kraj zrzuci z taboretów kretynów, władzę z ciemnogrodu.

Nie tak dawno  czytałam "Ginekologów" Thorwalda i właśnie w tym momencie zastanawiam się dlaczego marnujemy pracę bohaterów tej książki. Dlaczego próbujemy zmusić kobiety aby znów stały się inkubatorami, niewartymi funta kłaków bytami.

Straciłam wiarę! Nie czekam na kolejne czytania i poprawki, jeśli nie zmieni się rząd szykujcie się na porody w ubraniach, w rowie, zakaz stosowania prezerwatyw. Powrót przysłowia " co rok to prorok". Już teraz wyobraźcie sobie kraj w którym zapanuje jeszcze większa bieda i ubóstwo, przeludnienie domów. Sieroty, upośledzone umysłowo, fizycznie, bez matek które umrą w męczarniach porodu.
Zlikwidujmy porodówki i szpitale ginekologiczne,  nie będą nam potrzebna. Wróćmy do czasów porodów pod pierzyną, w zaciemnionych pokojach, po omacku bez kalania kobiet brudnym niemoralnym wzrokiem i seksu bez zabezpieczeń.


środa, 21 września 2016

Wakacje, wakacje i po wakacjach

Ten post powstał na początku września, nie mniej ciągle odkładałam jego publikację na "za chwilę" z nadzieją na dodanie jakiś zdjęć.  Zdjęcia leżą jednak niepoukładane i czekają a wrzesień chyli się ku końcowi. Wróciliśmy do codzienności i dziś zastanawiam się publikować czy wyrzucić. Publikujmy.

W tym roku postawiliśmy siebie i dzieci przed testem, wyzwaniem i porównaniem. Ruszyliśmy na podbój wakacyjny. Pojechaliśmy w góry a później nad morze. Spytacie skąd ten pomysł, co to za szaleństwo, mało Wam w jedno miejsce?
Odpowiadając. Przed narodzinami naszego pierwszego syna wakacje były zawsze w górach. Zawsze aktywnie. Nagle pojawiło się dziecko i nie wyobrażałam sobie że wejdziemy z nim na mocno aktywny górski wypad. Kuba jak tylko stanął na nogi natychmiast pozbył się wózka, więc i te odległości górskie na małych nóżkach mnie przerażały. Później przerażało nas jego bieganie, niewielka kontrola nad jego energią a ponadto pojawił się drugi człowiek. Do tej chwili pamiętam gdy na krótkich spacerach jeden szedł w jedną stronę, a drugi w przeciwną. Ja stałam na środku zastawiając się który jest w większym niebezpieczeństwie, którego łapać najpierw.
Dziś chłopaki mają 5 i 3 lata i postanowiliśmy przetestować ich siłę i naszą odporność psychiczną. Stwierdziliśmy jednak że tydzień to wystarczająco długo, a chłopaki poza tym już przed wakacjami wspominali zeszłoroczne morze.
Ruszyliśmy zatem na początek w góry, by na koniec wakacji z założenia leżeć i odpoczywać.

Tym postem chciałabym opowiedzieć i porównać trochę nasze dwa wypady.

Od razu zdradzę Wam że nawet bez listy plusów i minusów, szala zwycięstwa mocno przechyliła się na góry.

Naszym miejscem docelowym były góry stołowe. Doszliśmy do wniosku że taki początek będzie dla dzieciaków dobry ze względu na ciekawe i łatwe trasy. Rożne kształty górskie, szereg miejsc do przeciskania się i kilka wodospadów. Schodki to dodatkowy atut który chyba kochają wszystkie dzieci. 

Powędrowały zatem nasze dzieci przez Wielki Szczeliniec i Skalne Miasto (Skały Adrszpasko-Cieplickie).
Dziarsko wędrowały pokonując schodki, kładki, oglądając cuda przyrody. Trzeciego dnia jednak odmówiły wszelkim wspinaczką i tu pomocna w zabiciu nudy stała się kopalnia w Złotym Stoku i umiejscowiona nieopodal Średniowieczna Osada górnicza-Park Techniki. Szukał dzieciaki diamentów, płukały złoto, napędzały młyn niczym chomiki w kołowrotku i dzień minął jakby z bicza trzasnął, a nam szkoda było wracać do miejsca noclegu.
Kolejne dni owocowały w zwiedzanie pobliskich miasteczek i ich atrakcji. Pogoda była różna, deszcz raz padał, a raz zalewał wszystko i wszystkich, czasem wyszło i słońce momentalnie susząc wszystko. W niczym nie przeszkadzało to nam ani dzieciakom, Co wieczór wracaliśmy zmęczeni, bogaci w nowe wspomnienia i doznania. Ostatnie dni spędziliśmy znów w górach wspinając się do parku bajek w Międzygórzu czy wjeżdżając na Czarną Górę, gdzie nagle znaleźliśmy się w chmurach burzowych, z zerową widocznością.
Cały wypad w góry był dla nas ale i dla dzieci niesamowitą przygodą. Pogoda była różna ale miejsc i pomysłów na dzień wiele. Jakże rożne jest odczucie gór gdy obok jest mały człowieczek dopiero poznający ten klimat i krajobraz

Ruszyliśmy zmęczeni nad morze. Plan - leżeć na plaży odpoczywać, budować zamki i moczyć się w morzu w nieograniczonych ilościach.
Rzeczywistość okazała się jednak inna. Pogodnych dni mieliśmy sztuk jeden i nagle okazało się że na 7 dni jest to zdecydowanie za mało aby zapewnić sobie atrakcji na pozostały czas. Jak dla mnie nad morzem jeśli nie ma wody i piasku zostaje tylko masa straganów i barów z automatami. Szukaliśmy miejsc gdzie coś można zobaczyć, zwiedzić i cieszyliśmy się że jesteśmy mobilni.
Wyszukaliśmy labirynt stworzony z drzew iglastych. Kierowały dzieciaki więc w którymś momencie naprawdę poczuliśmy się niepewni naszej lokalizacji i strony w którą powinniśmy się udać. Dobrze że ostatecznie mieliśmy zdjęcie labiryntu z lotu ptaka, bo moglibyśmy nie wyjść przed zamknięciem. Zwiedziliśmy Międzyzdroje i muzeum figur woskowych które zdecydowanie znudziło,a  nawet wystraszyło dzieciaki. Przeszliśmy super śmieszne szkolenie jako kadeci wojskowi w Forcie Gerharda w Świnoujściu (naprawdę niezły pomysł na zwiedzanie twierdzy w niebywały sposób). I na koniec to co uratowało morze w oczach dzieci to niezwykły parki miniatur i kolejek w Dziwnowie. Duży teren po którym jeździły małe lokomotywy, wagony, pod wodospadami, tunelami, na mostkach, górkach i torach na wodzie. Część kolejek to ulubione postacie bajkowe naszych dzieci z bajki Tomek i przyjaciele a wszystko bezpieczne, ładnie gustownie urządzone. Dzieci biegały jak szalone, goniąc pociągi, oglądając przeszkody.
I tak zakończyła się nasza wakacyjna wyprawa. Jedno jest pewne nie jesteśmy rodziną która na wakacjach leży.

A Wy jakie wakacje mieliście, co robiliście, która opcja podoba Wam się bardziej, gdzie jeździcie częściej?

Czytamy "Spowiedź heretyka. Sacrum profanum" Piotr Weltrowski, Krzysztof Azarewicz i inni...



Zawsze zastanawiałam się co połączyło lidera Behemot z Dodą. Nie mogłam ułożyć sobie w głowie tej pary. Jednocześnie postać Nergala bardzo mnie ciekawiła. Człowiek który z niszy wpadł na pudelka. Postać nie pasująca do tych wszystkich kolorowych, rozkrzyczanych celebrytów. Człowiek który maluje się na scenie, tworzy szokujące klipy, krzyczy swoje utwory a jednocześnie na całym tym pudelku uśmiecha się przyjaźnie, w wywiadach wypowiada się rozsądnie i kulturalnie. Bardzo byłam ciekawa tej postaci więc jak tylko znalazłam książkę natychmiast wrzuciłam na półkę chcę przeczytać.

Czytałam i słuchałam muzyki. Stwierdzam że mi się podoba, może trochę muszę zamknąć oczy na teledyskach, ale nigdy nie bawił mnie tego rodzaju obraz. W tekst ciężko mi jest się wsłuchać, w tym krzyku niewiele rozumiem, w reakcji na tą muzykę moje dzieci krzyczą "mama wyłącz to", mąż mówi "słucham czasem takich klimatów jak jesteś gdzieś daleko" a ja stwierdzam w dźwiękach jest artyzm, podoba mi się.
Czytam i słucham, większości zespołów o których Nergal mówi nie znam, ale czyta się świetnie. Wsiąkłam. Momentami jestem zszokowana, momentami zniesmaczona, momentami zafascynowana, a w całości wypowiedzi przebija inteligencja, indywidualizm, i duże poczucie własnej wartości i własnego zdania.
O czym czytałam, chyba o wszystkim, o powstawaniu Behemota, o dzieciństwie, o kochankach, miłostkach, dziwkach, imprezach, Dodzie, chorobie, udziale w Voice of Poland, o Apostazji. O znanych i mniej dla mnie znanych. O rodzinie i filozofii życia, jedzenia, sporcie.

Naprawdę kawał dobrej lektury!

piątek, 15 lipca 2016

Ach to Oreo

Postanowiłam opowiedzieć Wam dzisiaj o przygodzie która nas spotkała. W weekend pracowałam w związku z tym dzieci spędzały czas z tatą u teściowej. Po wizycie u babci dzieci przyniosły szereg gadżetów i smakołyków. Miedzy innymi po domu plątało się ciasteczko oreo.
Wczoraj chłopaki postanowili coś chrupnąć słodkiego. Wzięłam zatem ciasteczko i zaczęłam sprawiedliwie dzielić na pół. Dziwiłam się strasznie bo przez niecały tydzień mocno straciło na świeżości, wręcz stało się gumowe.
Jednak powalczyłam i udało się, podzieliłam.  Dałam starszemu zastanawiając się wciąż " ale gumowe". Wołam młodszego i nagle pojawiła się myśl i z nią mój krzyk "Kuba nie jedz, zaczekaj" .
Rzuciłam się do opakowania i czytam " Gumka do ścierania Oreo"








czwartek, 30 czerwca 2016

Czytamy - "Ginekolodzy" Jürgen Thorwald



Przedwczoraj skończyłam czytać "ginekologów " . Książka ta wywołała we mnie wiele emocji. Nie wyobrażałam sobie że jeszcze sto lat temu ginekologia była tak zacofana. Gdzieś nam się obija o uszy jak to mogło wyglądać. Wiemy kiedy powstała antyseptyka, kiedy pojawiły się znieczulenia, ale czy łączyliśmy to z ginekologią?
Nie wyobrażałam sobie nawet trochę zaczynając lekturę że przeczytam o braku prostej higieny przy przechodzeniu od pacjentki do pacjentki. O porodach przez ubranie. O cesarkach bez znieczulenia. Pierwsze strony książki a więc i pierwsze lata - nie źle się wyraziłam, nie pierwsze a długie lata - ginekologii to historie lepsze niż dreszczowce Kinga, to krew, zakażenia, operacje i zabiegi na żywca, bezsensowna śmierć, zacofanie. Historię mrożące krew w żyłach.
"Ginekolodzy " to też historie odważnych kobiet, silnych, dzielnych, ale też historie mężczyzn którzy stawali w szranki z kościołem, religia, cechą lekarską, państwem a nawet samymi władzami by wyjść z ginekologia poza obręb zabobonów i rzeźni.
Tak rzeźni bo kiedyś ginekolog nazywany był "rzeźnikiem kobiet" a zdrowie kobieta zawdzięczała głównie swojej sile i organizmowi.
Pionierzy ginekologii takiej jaką znamy teraz byli sądzeni, opluwani, oczerniani. Szykowane były dla nich stryczki, wykluczani byli ze środowiska lekarskiego, musieli uciekać przed władzami ze swoich domów i krajów.
Czytałam " ginekologów " i dowiadywałam się nie tylko o samej dziedzinie medycyny ale też o jej konflikcie z kościołem. Czytałam i zastanawiałam się jak niedawno ginekologia wygrała starcie i jak blisko my w Polsce jesteśmy aby cofnąć się do tamtych czasów. Autor choć już nie żyje, dużą część książki poświęcił na temat zapobiegania ciąży i aborcji, jej względów moralnych, zdrowotnych. Przytoczył kilka historii i zdarzeń które ukształtowały ginekologia, zapobieganie ciąży i ustawy aborcję takimi jakimi są teraz.
"Ginekolodzy" to jednak dużo więcej niż to co wam przytoczyłam. Polecam.


Dosyć jednak o literaturze chodźmy oglądać mecz Polska Portugalia

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Po trupach do wyniku

W pewnym salonie:
- Dzień dobry, mamy super ofertę telewizja, internet i komórka za 70 zł plus telefon gratis. 6 GB plus LTE za darmo przez 3 mce a później 6 GB. Nielimitowana cała reszta na dwa lata
- super a po 12 miesiącach
- średnio to wychodzi
- nie pytam o średnio, pytam o kwotę na fakturze w 13 miesiącu i dalej
- 170
- ( myśli Nienajgorzej)
- uruchamiamy
- nie, idziemy czytać regulaminy promocji do domu. 


Po dwóch dniach. Dryń Dryń

- słucham
- jak tam przychodzi pani na podpisanie umowy
- może jutro ale dziś jeszcze pytań kilka
- proszę
- ten internet w telefonie to po 3 miesiącach spada do 2 GB
- nie
- tak mówi Toip
- sprawdzę,.... tak spada do 3 GB i zapomniałam dodać że jest taka drobna opłata za telefon przy umowie 200 pln
- ach, drobna, a te 6 to spada do 2, mam to przed sobą w tabeli
-(panika) ma pani tabele przed sobą
- i regulamin
- acha, zapomniałam ze podałam złą promocje, prawidłowa to ta gdzie opłata jest 40 pln wtedy ten telefon o którym mówiłyśmy i rok upustu, ta wyższa nie ma tych warunków
- już otwieram cennik, ooo i tu internet spada do 1 gb a następny za 10 pln i następny 10 pln i minuty na miesiąc za darmo, i następny miesiąc 10 pln i sms za 10 w kolejnym miesiącu i aktywacja 30 i ta drobna opłata za telefon
- ( zrezygnowana) i 20 zł do każdej opłaty za raty telefonu oprócz tych 200 PLN.

Morał: czytaj regulaminy bo target na sprzedaż wszędzie taki sam, po trupach do wyniku

niedziela, 26 czerwca 2016

Idziemy do zoo, zoo, zoo

Dawno mnie na blogu nie było. Dziś zatem po długiej nieobecności będzie historia okraszona na początek piosenką która nam w dzisiejszej podróży towarzyszyła


Jak to zwykle bywa każda podróż z dziećmi musi zakończyć się rozmowami wieczornymi na temat tego co widzieliśmy, co nas ciekawiło, co byśmy chcieli. Nasz dzisiejszy dzień jak zapewne się domyśliliście spędziliśmy w zoo.
A rozmowa wieczorna poniżej.
 
Kuba ( ze zrozpaczoną miną): mama bo mi szkoda że te lwy zostały w zoo. Chciałbym żeby przyjechały z nami do domu
Ja: Kubusiu ale to one by nam się w domu nie zmieściły. A poza tym jest im tam dobrze, mają ładne domki i ogródki do biegania i przyjaciół - inne zwierzątka
Kuba: ale ich przyjaciele wyjeżdżają i oni sami tam zostaną
Ja: nie, nie wyjeżdżają też zostają
Kuba: A na wycieczkę jak jadą?
Ja: to lwy też pojadą
Tymek (dotąd jedynie słuchający): A żyrafy się nie zmieszczą!
Ja: Gdzie do autobusu na wycieczkę?
Tymek: nie do naszego samochodu!
Ja: może jakby im okno boczne otworzyć to by sobie szyję wyciągnęły i byłoby im wygodnie
Tymek: nie, tylko małe się zmieszczą
Kuba: ale by nam kupę zrobiły w samochodzie  jakby tak długo z nami jechały
Ja: to coś trzeba by na to wymyślić. Może pampersy
Kuba: nie, porwałby się pampers
Tymek: nocnik, na nocnik żyrafa robiłaby siku, taki wieeeelki nocnik 

I tak powstał plan transportu żyrafy osobówką. Kto próbuje? Chętnie poczytam relacje, a może jednak jeśli już coś transportować to surykatkę?




piątek, 1 stycznia 2016

Ksiązkowe podsumowanie roku

Czas na książkowe podsumowanie roku. W 2015 roku przeczytałam 85 książek.
W tym roku również moje dzieciaki założyły karty biblioteczne. Udajemy się tam razem, uczymy się zachowania w bibliotece, wybieramy książki i w domu czytamy. Ja jedną na głos a później oni wybierają sobie inne i opowiadają co widzą. Wśród książek dziecięcych spotkaliśmy kilka perełek:
Czterolatka zachwyciły:
"Liczypieski" Ewa Kozyra-Pawlak
"Kto tam zerka na Kacperka? "Jerzy Stuhr, Marianna Bończa-Stuhr
Dwulatek zachwycił się
"Zimą na ulicy Czereśniowej" Rotraut Susanne Berner


Moje tegoroczne odkrycia
1. dzięki nim uwierzyłam ponownie w polskich autorów:
 "Kasacja"
" Złodziejki czasu " 
2. zagraniczne numery jeden mojego roku 2015 to:
"Zaginiona dziewczyna
"Złodziejka książek" 

rafiłam na kilka cykli które choć momentami mocno mnie denerwowały to wciągały tak że nie sposób było nie skończyć cyklu:
"Milenium" Stieg Larssona 
"Wybrani" 
"Córka dymu i kości"  L
"Szeptem" 
"Time Riders. Jeźdźcy w czasie" 


Zmierzyłam się z hitami literackimi:
"Blaszany bębenek" Günter Grass
"Gra o tron" George R.R. Martin
"Ojciec chrzestny" Mario Puzo

Największe rozczarowania roku to naprawdę tylko dwie książki
"Chmurdalia " Joaana Bator

"Mag" John Fowles

Musze przyznać że był to niezwykle udany rok i jestem zadowolona z tego co przeczytałam. Tematyka tegoroczna była jak zwykle rozbudowana, od obyczajowych, przez kryminały, dokumenty, biografie, po fantastykę i science fiction. 
Ostatnia książka tego roku to prezent gwiazdkowy, o tematyce fantasy, z którego jestem niezwykle zadowolona "Dotyk Julii. Trylogia" 



ŻYCZĘ WSZYSTKIM SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I SAMYCH DOBRYCH KSIĄŻEK  
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliłaWisława Szymborska