W dniu dzisiejszym celem zabicia nudy i dla rozrywki Kuby, bo Tymka to
jeszcze nie interesuje, udaliśmy się na poszukiwania Mikołaja. Jako
oświeceni internetem rodzice wiedzieliśmy gdzie go na pewno zastaniemy.
Ruszyliśmy zatem przez całą Łódź do Manufaktury. Tam między misiami,
Ciasteczkowymi ludzikami , świątecznymi wypiekami wykonywanymi malutkimi
raczkami dzieci, w domku z piernika spotkaliśmy Mikołaja. Kuba grzecznie
z Mikołajem się przywitał ale i tak bardziej zachwyciły go otaczające domek misie i
właśnie ich nie chciał opuścić. Do odejścia od tego miejsca rozrywki
skłonił nas głód Tymka i tu muszę wspomnieć że Manufaktura ma świetne
pokoje do opieki nad maluchami, lepszego miejsca pod tym względem w
Łodzi nie znam.
Po nakarmieniu młodego człowieka postanowiliśmy opuścić sam budynek i udać się na rynek Manufaktury. Wnętrze budynku, gwar ludzi, muzyka i typowo ostre dla takich miejsc światło w żaden sposób nie sprzyja spacerom z dzieciakami. Rynek natomiast obiecał nam inne rozrywki. Wyszliśmy na zewnątrz i dopadł nas klimat świąt. Drewniane budki ozdobiona światełkami kuszące w swej zawartości ozdobami świątecznymi, przysmakami, nalewkami itd. Duża choinka na placu co prawda nie w moim guście ale jednak. Lodowisko, a między tym wszystkim spacerujące skrzaty i kolejka dla maluchów. Czy ja wam muszę mówić co najbardziej zachwyciło Kubusia? Oczywiście kolejka! Plus posiadania małych dzieci? - stary rodzic też się przejechać może. Przejażdżki zatem były dwie dla sprawiedliwego traktowania rodziców. Rundka z tatą, rundka z mamą. Rodzicom wystarczyło aż nadto, ale synowi nie. Na szczęście udało się jakoś przetłumaczyć i opuściliśmy wagon. Pospacerowaliśmy jeszcze między budkami, przebiliśmy piątkę ze skrzatem, i poszliśmy rzucić okiem na lodowisko. Tu oczywiście Kuba chciał się dołączyć do jeżdżących, ale z tym postanowiliśmy zaczekać zwłaszcza, że brak sprzętu, godzina i nieubłaganie pora jedzenia obu naszych synów zmuszała nas do myślenia o powrocie do domu.
Tak czy inaczej popołudnie zaliczam do udanych a Kuba już myśli o powrocie i kolejnej rundce pociągiem.
Lubie ten czas przed świętami. Dzieciaki doświadczają większej ilości niecodziennych rozrywek a rodzic chętnie pospaceruje w blasku choinki, światełek i z towarzyszącym zapachem goździków, imbiru i innych przypraw korzennych.
Po nakarmieniu młodego człowieka postanowiliśmy opuścić sam budynek i udać się na rynek Manufaktury. Wnętrze budynku, gwar ludzi, muzyka i typowo ostre dla takich miejsc światło w żaden sposób nie sprzyja spacerom z dzieciakami. Rynek natomiast obiecał nam inne rozrywki. Wyszliśmy na zewnątrz i dopadł nas klimat świąt. Drewniane budki ozdobiona światełkami kuszące w swej zawartości ozdobami świątecznymi, przysmakami, nalewkami itd. Duża choinka na placu co prawda nie w moim guście ale jednak. Lodowisko, a między tym wszystkim spacerujące skrzaty i kolejka dla maluchów. Czy ja wam muszę mówić co najbardziej zachwyciło Kubusia? Oczywiście kolejka! Plus posiadania małych dzieci? - stary rodzic też się przejechać może. Przejażdżki zatem były dwie dla sprawiedliwego traktowania rodziców. Rundka z tatą, rundka z mamą. Rodzicom wystarczyło aż nadto, ale synowi nie. Na szczęście udało się jakoś przetłumaczyć i opuściliśmy wagon. Pospacerowaliśmy jeszcze między budkami, przebiliśmy piątkę ze skrzatem, i poszliśmy rzucić okiem na lodowisko. Tu oczywiście Kuba chciał się dołączyć do jeżdżących, ale z tym postanowiliśmy zaczekać zwłaszcza, że brak sprzętu, godzina i nieubłaganie pora jedzenia obu naszych synów zmuszała nas do myślenia o powrocie do domu.
Tak czy inaczej popołudnie zaliczam do udanych a Kuba już myśli o powrocie i kolejnej rundce pociągiem.
Lubie ten czas przed świętami. Dzieciaki doświadczają większej ilości niecodziennych rozrywek a rodzic chętnie pospaceruje w blasku choinki, światełek i z towarzyszącym zapachem goździków, imbiru i innych przypraw korzennych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz