Kiedyś byłam uporządkowana osobą, zorganizowaną i punktualną, też tak mieliście? Wszystko zmieniło się jak założyłam rodzinę. Dlaczego? A jak może być inaczej kiedy życie rodzinne to życie na wariackich papierach. Najlepszym dowodem tego jest ostatni tydzień.
Niedziela.
Mąż szykuje się do wyjazdu wtorkowego do Niemiec, wróci w piątek. No nic będę woziła i zbierała sama dzieci z placówek po pracy i dodatkowo po dłuższej nieobecności (zwolnienie w ciąży i macierzyński) egzamin dopuszczający do pracy muszę ogarnąć w środę.
Wieczór Tymek dostał gorączki pod 40 stopni.
Poniedziałek
Całą noc nosiliśmy, zaliczyliśmy
obrzyganie, ilości dawek podanych nie zliczę. Rano praktycznie bez snu
pojechałam do pracy, mąż wziął jeden dzień wolnego. Pojechałam nakreśliłam
sytuacje, stwierdziłam że chce zdawać
wszystkie egzaminy w tym momencie. Zaliczyłam wszystko i wybyłam do domu. Dziecko
moje blade, oczy ciemne, pojechaliśmy do lekarza, okazało się że Tymek w
żłobie złapał anginę, dostał antybiotyk. Kuba niby na razie chory ale
nie aż tak. Zwykłe przeziębienie. Dostałam
zwolnienie na Tymka i siedzę w domu. Kuba do przedszkola nie
pójdzie bo nie ma kto go prowadzać.
Wtorek
Szybkie zakupy rano przed wyjazdem męża, ugotować obiad i możemy siedzieć. Następne planowane wyjście z domu w sobotę rano.
Acha przybył kurier zabrać paczkę gdyż sprzedałam nosidełko, za marny grosz ale komuś się przyda.
Środa
Już od dzieciaków katar nabyłam i smarkamy sobie we trójkę a co mi tam. I tak jest super, w końcu nigdzie się nie spieszę, przytulamy się, bierzemy leki i bawimy. Co prawda te przeciwgorączkowy w użyciu co max 4 godziny ale niech tam. Może jutro będzie mniej noszenia
Czwartek
A miał być kolejny spokojny albo nawet spokojniejszy dzień bo trzecia doba antybiotyku powinna równać się zdrowsze dziecko. Rano zatem zachęcona lepszym samopoczuciem włączam komputer i sprawdzam emaile a tam informacja od firmy kurierskiej że mam dopłacić za wysyłkę paczki. Przesyłka zakosztowała mnie 20 zł czego wliczyłam w aukcje tylko 15, mąż
spakował paczkę tak że góra była jak to firma ujęła obła więc przesyłka
niestandardowa bo dla nich to albo sześcian regularny albo nieregularna
paczka i zapraszamy do dopłaty 35 zł. No to już mi samopoczucie się zmieniło 55 zł za przesyłkę, z
czego ja płacę 40. Naprawdę jakbym za darmo ten fotelik
oddawała. Dzwonię do tej firmy kurierskiej że chyba sobie żarciki robią,
prawie dwa razy tyle dopłacać. Zapytałam czy mogę paczkę odebrać,
oczywiście ale kosztów które już wpłaciłam nie zwracają i mam sobie sama
na drugi koniec miasta przyjechać po paczkę. Średnio mi się to opłaca
bo wówczas odebranie paczki, przepakowanie i zlecenie jeszcze raz
wychodzi tyle co dopłacenie tego co żądają. Pytam dlaczego kurier nie
stwierdził że paczka nie jest taka jak na liście, a oni mi że kurier nie
dostał ode mnie listu przewozowego, sam musiał wydrukować w firmie.
Jednak nie tak łatwo mam potwierdzenie odbioru na swojej części listu
przewozowego z jego parafką więc list przewozowy widział nawet jak sobie
inny drukował w firmie. Reklamację wysłałam i spokojnie przechodzę do dalszego planu dnia. Dalej już ma być tylko lepiej, w końcu trzeci dzień antybiotyku. Nadchodzi popołudnie i co widzę - wysypkę na całym ciele Tymusia. Konsultacja z lekarzem i mam się pojawić koniecznie bo to pewnie mononukleoza i komplikacje są groźne. Nosz diabli by to wzięli. Noc z głowy po takim tekście. Acha Kuba ma większy kaszel i katar. Extra bonus
Piątek
Nie ma wizyty do lekarza na dziś. Telefon za telefonem i jest wizyta na 18 do jakiegoś pediatry, nie znam człowieka ale cóż. Oki siedzę spokojnie i nagle telefon. Jest wizyta do naszego pediatry za półtorej godziny. Myślę sobie luz w półtorej godziny to ja wszystko zrobię, nawet na
pieszo dojdę, a w końcu m zostawił samochód więc tylko szybki oskrobać.
Weszłam zatem jeszcze na chwilkę do wc i utknęłam na godzinę, nie wiem
co to było. Po godzinie bieg bo słabo z czasem, dzieci chore a
biegają jak ja zdrowa, ganiam ich a wszystko ginie, gdzie są buty, gdzie
kurtki, dlaczego nie ma ich tam gdzie być powinny. Ubieram a oni się
rozbierają, "Tymek gdzie ukryłeś moje buty". Dobra ubrani, ja też, teraz
tylko klucze od samochodu i dokumenty, Klucze są, dokumenty auta są,
prawo jazdy jest, oooooo nieeeeee zgubiłam dowód osobisty!!!! Dobra
jedziemy, byle tylko policja nas nie zatrzymała bo nie mam dowodu.
Wizyta odbyta. Alergia na penicylinę, zmieniony antybiotyk, uffff. Kuba
coś szumi oskrzelowo więc też antybiotyk i zapraszam w poniedziałek.
Dobra droga powrotna, aby tylko policja mnie nie zatrzymała. Cholera nie
mam portfela jak ja mam leki wykupić. Tymek śpi w foteliku. Latamy w tę
i z powrotem, do domu, do apteki. Leki kupione. Do domu. W domu
szperam, szukam, wyrzucam wszystko z torebek, kieszeni, z wózka, już
wybieram numer żeby zastrzec dowód i nagle jest, po prostu w portfelu
sobie leżał. Uffff.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz