środa, 5 listopada 2014

Mały człowiek wybiera fotelik

Nadszedł czas, a nawet czas ten minął gdy moje młodsze dziecko z pełnymi wygodami jeździło w swoim foteliku. Od jakiegoś czasu jeździliśmy po turecku a rodzice zastanawiali się jak wygospodarować chwilę aby udać się na zakupy.
Wyprawa była iście rodzinna. Tata znalazł modele do wyboru, mama kolor ( żartuję - mama nie może przeżyć zakupu w wykonaniu samych panów, tez chce mieć COŚ do powiedzenia - taki typ mamy), starszy syn musiał wybrać sobie fotelik aby zrzec się starego na rzecz młodszego a młodszy dla towarzystwa.
Myślicie że zakup fotelika i jego wybór to łatwa sprawa. W przypadku dwójki dzieci nic bardziej mylnego. Zakup nie jest prosty ale na pewno jest zabawny.
Udało nam się w końcu wybrać termin, przygotować gotówkę i udaliśmy się na zakupy. Tata przygotował dwa modele do wyboru. Ze starszym synem ustaliliśmy w domu, że kupimy mu nowy piękny fotelik, który sam sobie wybierze i który będzie mu się podobał ale pod jednym warunkiem, że odda swój dotychczasowy fotelik bratu.
Udaliśmy się do sklepu, poprosiliśmy o pokazanie pierwszego modelu. Kuba przymierzył się do niego bez większego entuzjazmu, rodzice sprawdzili czy dziecko się mieści i zaczęli oglądać fotelik pod kontem jakości, wykonania, możliwości technicznych itd itd. Starszy syn w tym czasie oglądał inne foteliki krzycząc "ten mi się podoba!!!" (młodszy grzecznie, póki co, siedział na rękach).
Pierwszy fotelik został obejrzany i poprosiliśmy o wyjęcie kolejnego. Tu już niestety nie poszło tak łatwo, starszak zdążył przejrzeć foteliki i znaleźć taki który mu się podobał, a ten zupełnie nie był w przedziale wagowym jaki poszukiwaliśmy. Kubuś do fotelika nie chciał się już mierzyć. Rodzice prosili, a syn uparcie mówił "nie, ten mi się podoba". Po dłuższej chwili została zawarta ugoda starszak przymierzy się do fotelika wybranego przez siebie a później do wybranego przez rodziców. Młodzian rozsiadł się w wybranym foteliku i entuzjastycznie wyrażał że właśnie ten kupimy. W foteliku wybranym przez rodziców nadal nie chciał zasiąść. W tym momencie przez mamę zostały wyciągnięte argumenty niezwykle istotne czyli "Kubusiu, zobacz jaki piękny czerwony kolor ma ten fotelik i trzymadełko, w którym możesz sobie schować picie jak mama z tatą lub zabawki, o zobacz twój samochodzik tu by się chyba zmieścił, spróbujesz czy pasuje?". Kuba zasiadł, włożył samochodzik we wskazane miejsce i stwierdził "ten mi się podoba, kupujemy". W tym czasie już mocno znudzony mniejszy człowieczek zszedł z rąk i zaczął dobierać się do spacerówek z chęcią prowadzania ich po ciasnym sklepie, a gdy ta możliwość mu została odebrana, zaczął uciekać z piętra na schody. Niestety to nie był koniec zakupów ponieważ tata nie uprzedził mamy, że tak naprawdę pod względem jakości, techniki i testów zderzeniowych to jednak ten pierwszy mierzony był lepszym ergo tym który chcemy zakupić.
Zaczęło się przekonywanie po raz drugi, kolorem, miękkością, lepszym widokiem itd. Jednocześnie odbywały się gonitwy za najmłodszym w rodzinie. Niestety nic nie pomagało w tłumaczeniu i przekonywaniu do zakupu. Chłopcy zaczęli po fotelach skakać a cała wizyta w sklepie przeciągnęła się już do blisko godziny. Nagle Kuba zobaczył pokrętło umieszczone w siedzeniu fotelika między nóżkami i zaczął nim kręcić sprawdzając co się dzieje. Zaczęło się odchylać oparcie a rodzice od razu to wykorzystali twierdząc "Kubusiu zobacz będziesz sam mógł sobie regulować oparcie tak jak mama i tata żeby Ci było wygodnie" Kuba na to stwierdził "Tak chce!!!", usiadł pokręcił i stwierdził "Ten mi się podoba, kupujemy". Zabraliśmy zatem fotelik czym prędzej i poszliśmy płacić. Tata poszedł montować fotelik w samochodzie, a mama została z chłopakami. Niestety kasa była w części sklepu bogatej w zabawki. Najmłodszemu któremu jeszcze nie bardzo da się cokolwiek wytłumaczyć, wszystko się podobało i pobiegł wsiadać do samochodów, na rowerki i ciągać wózki z lalkami. Starszy natychmiast stwierdził, że skoro młodszy może to i on i pobiegł do zabawek w drugą stronę. Mama zastanawiała się czy płacić, czy biec za dziećmi a jeśli tak to za którym najpierw, a Panie sprzedawczynie na pewno pomyślały jak nabić na kasę szybko i sprawnie aby pozbyć się już małych tajfunów ze sklepu zanim zaczną wyrządzać widoczne szkody.
Oczywiście nawet po zapłaceniu chłopcy nie chcieli wyjść ze sklepu bez zabawek. Na szczęście mama wpadła na pomysł i stwierdziła, że te zabawki nie są do kupienia a jedynie przyniósł je tu św Mikołaj aby dzieci obejrzały, wybrały, napisały listy do niego i zaraz je zabierze aby później rozdać dzieciom. Chłopcy wybiegli ze sklepu a w domu od razu zapałali chęcią pisania/rysowania listów do Mikołaja. Tym sposobem rozpoczęliśmy również pierwsze przygotowanie do świat Bożego Narodzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz