Dziś post z dziedziny biblioteki, czyli napisany pod wpływem lektury. Po siódmym tomie "Miecza prawdy" postanowiłam sobie zrobić przerwę i wziąć do ręki lekturę z listy bestselerów.
Pierwszy tom trylogii Suzanne Collins czyta się niezwykle szybko i z zainteresowaniem. Jakości książce dodaje umiejscowienie akcji. Miasto Panem okrążone dwunastoma dystryktami. Dystrykty te niegdyś wywołały bunt przeciw władzy i przegrały, teraz jako nauczka i przypomnienie że z władzą nie da się wygrać co roku odbywają się Głodowe Igrzyska. Z każdego Dystryktu losuje się po dwie osoby – chłopaka i dziewczynę – i cała dwudziestoczteroosobowa grupa walczy między sobą na śmierć i życie na arenie pod okiem kamer telewizyjnych.
Biorąc książkę do ręki spodziewałam się czegoś w rodzaju walk gladiatorów tylko w wykonaniu dzieci, rzymskich igrzysk i cezara który będzie miał tu władzę. Pozytywnie się zaskoczyłam gdyż sama arena to nie okrąg o rozmiarów takich że widzimy każdego gapia. Tu jest wiele większy teren i dużo ciekawszy topologicznie. Na walczących zerkają wszędobylskie kamery. Czy przedstawiają każdy krok czy raczej każdy wygodny politycznie i ciekawy widowiskowo? Na to pytanie odpowiedzcie sobie przez pryzmat obecnej telewizji albo po prostu przeczytajcie jak jest tutaj.
Na samym początku już po przeczytaniu opisu książki wiedziałam że na arenie wyląduje Katniss Everdeen natomiast przez pierwsze strony miałam zupełnie inny pomysł na chłopaka który zostanie wylosowany z dwunastego dystryktu, i tu mnie pani Collins zaskoczyła.
Co mnie zawiodło - praktycznie od początku znałam zarys zakończenia. Nie był to jakiś wielki wybuch i szok dla mnie...
Co na plus - mimo że zakończenie znałam nie umniejszało to mojej chęci czytania. Powieść świetnie napisana i każdy znajdzie coś dla siebie, od wątków miłosnych, po podziały społeczne, walki z głodem, władzą i polityką bogaczy, a nawet coś dla kucharzy, bo Pani Collins przedstawia nam takie opisy potraw że głodnym czytania nie polecam.
Reasumując książka warta przeczytania i zaraz sięgam po kolejny tom bo pierwszy dał mi jakieś podwaliny do kolejnych, zobaczymy czy równie interesujący i czy tym razem znam zakończenie.
Biorąc książkę do ręki spodziewałam się czegoś w rodzaju walk gladiatorów tylko w wykonaniu dzieci, rzymskich igrzysk i cezara który będzie miał tu władzę. Pozytywnie się zaskoczyłam gdyż sama arena to nie okrąg o rozmiarów takich że widzimy każdego gapia. Tu jest wiele większy teren i dużo ciekawszy topologicznie. Na walczących zerkają wszędobylskie kamery. Czy przedstawiają każdy krok czy raczej każdy wygodny politycznie i ciekawy widowiskowo? Na to pytanie odpowiedzcie sobie przez pryzmat obecnej telewizji albo po prostu przeczytajcie jak jest tutaj.
Na samym początku już po przeczytaniu opisu książki wiedziałam że na arenie wyląduje Katniss Everdeen natomiast przez pierwsze strony miałam zupełnie inny pomysł na chłopaka który zostanie wylosowany z dwunastego dystryktu, i tu mnie pani Collins zaskoczyła.
Co mnie zawiodło - praktycznie od początku znałam zarys zakończenia. Nie był to jakiś wielki wybuch i szok dla mnie...
Co na plus - mimo że zakończenie znałam nie umniejszało to mojej chęci czytania. Powieść świetnie napisana i każdy znajdzie coś dla siebie, od wątków miłosnych, po podziały społeczne, walki z głodem, władzą i polityką bogaczy, a nawet coś dla kucharzy, bo Pani Collins przedstawia nam takie opisy potraw że głodnym czytania nie polecam.
Reasumując książka warta przeczytania i zaraz sięgam po kolejny tom bo pierwszy dał mi jakieś podwaliny do kolejnych, zobaczymy czy równie interesujący i czy tym razem znam zakończenie.