piątek, 21 marca 2014

Czytamy - Wojciech Cejrowski "Rio Anaconda"


Jest to druga w kolejności przeze mnie przeczytanych książek Wojciecha Cejrowskiego. Pierwszą był "Gringo wśród dzikich plemion" i właśnie porównując do tej książki wystawiam jej niższą ocenę (7/10).
Książka opisana z rozmachem. Jest to historia jednaj wyprawy od początku do końca. Poszukiwanie plemienia, docieranie do niego, zdobywanie zaufania, zbieranie informacji i powrót. Poznajemy trochę sposobów Cejrowskiego na przygodę i podróż. Czytam znów sarkastyczny dowcip autora i jemy różne paskudztwa.
Czego mi brakowało. Zarówno w tej jak i poprzedniej książce jest wiele ciekawych, barwnych zdjęć, a mnie brakuje podpisów. Nie będę pisała dlaczego ale wiem że nie są to zdjęcia z tej wyprawy, ale jeśli nie z tej to z jakiej, czy podpisów brak właśnie dlatego żeby nie odnaleźć i tego plemienia i tej wioski?
Dlaczego niższa ocena? Pomijając porównanie do "Gringo...", niższa również dlatego że w dużej mierze opisuje czarowników, magię. Duża część opisanych tam rzeczy jest dla mnie niewiarygodna i ciągle się zastanawiałam czy nas tu autor w tzw konia nie robi.
Jedno wiem na pewno, jeszcze jedna pozycja Cejrowskiego jest w mojej prywatnej biblioteczce, ale lista zakupowa powiększyła się o kolejną pozycję, także nie była to ostatnia przeze mnie przeczytana jego książka, zaraz się biorę za kolejne...

poniedziałek, 17 marca 2014

Szybkie smakołyki - Ciasteczka musli

Nasze ulubione smakołyki to właśnie te ciasteczka. Dlaczego? Powodów jest kilka. Pierwszy - brudzi się jedną miskę i widełki miksera. Drugi - Kuba je zjada, a on w słodyczach jest wybredny, nie może być ani za mało ani zbyt słodkie, musi też być jednolite (np taki dziad z orzechami smakuje mu do momentu nagryzienia pierwszego orzecha). Trzeci - robi się bardzo szybko i można zaangażować dziecko do pracy wspólnej.

Czas na składniki:
200 g miękkiego masła/margaryny
3/4 szklanki cukru
troszkę cukru wanilinowego
1 jajko
1 szklanka mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
2 ,5 szklanki musli

Masło i cukier ucieramy chwilę, dodajemy jajko znów ucieramy. Dokładamy cukier wanilinowy, mąkę, proszek do pieczenia i sól. Miksujemy do połączenia składników. Na koniec wrzucamy musli i mieszamy do jego równego rozprowadzenia.
Z powstałej mieszaniny rękami toczymy kuleczki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w sporych odstępach gdyż podczas pieczenia zwiększą swą wielkość ( tu włącza się mój syn który układa na blasze może nie w równych odstępach ale jednak pomaga, ja tylko poprawiam). Ułożone kulki "popłaszczamy" jak to mówi mój synek podczas nagniatania kulek ręką. Po polsku rozpłaszczamy i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 15-20 minut. Ciasteczek wychodzi około 50 sztuk ale wszystko zależy od preferowanej i wykonanej ich wielkości.
Smacznego!!!!




czwartek, 13 marca 2014

Dziecko, a może nauczyciel pogubiłam się ;)

Ktoś wam kiedyś mówił że człowiek uczy się całe życie. To prawda ale również jest nauczany całe życie. Gdy ma już dzieci nagle przypomina sobie strofujących nauczycieli. W rolę nauczyciela wdraża się tym razem własna pociecha. I tak co raz słyszę "mama podgłoś się" podczas gdy mówię ściszonym głosem by nie obudzić właśnie drzemiącego młodszego. To jeszcze jednak nic bo również wielokrotnie jestem przez dziecko strofowana i słyszę "nunu tak nie wolno", zaznaczyć trzeba że "nunu " zostało wyniesione z placu zabaw od innych dzieci, babć, opiekunek, rodziców, także na kształt waszego małego nauczyciela mają wpływ również obcy. Uważajcie zatem kto was otacza.
Czasem jednak pośród tekstów zasłyszanych na podwórku słyszymy też siebie. Jak to mówią każde słowo może być wykorzystane przeciw tobie. Dla przykładu, dziecko często potrzebuje czegoś od rodzica i to w większości gdy ten zmywa, ubija kotlety itp momenty gdy ręce są brudne i naprawdę nie można pomóc dziecku natychmiast. I tak rodzą się następujące wymiany zdań:
Ja. Kubusiu chcesz chlebek?
K. Ręce mam zajęte składam samochód, nie mogę teraz jeść


Zdarza się też moment kiedy nasze dziecko rozszerza swą działalność nauczyciela.
U mnie był to moment pójścia do lekarza. Chyba nawet pediatra był zszokowany. Całą wizytę nasz bardzo elokwentny pediatra miał problem z wtrąceniem zdania *. Wizyta odbyła się tak:
Dr Z: Dzień dobry. ( i to było na długi czas jedyne co mógł powiedzieć)
K: Doktor, zobacz! - pokazując na ceratę z obrazkami zwierzątek na leżance
Doktor nie zareagował bo akurat przeglądał kartę, więc Kuba wziął ceratę i przyniósł do biurka, rozpostarł przed lekarzem i powtórzył
K: Doktor zobacz!!!
Dr Z: Widzę
K: Doktor zobacz tygrys tygrys! Doktor zobacz ptaszek, Doktor zobacz słoń,  Mama co to?
Ja: Labirynt
K: na dojście?
Ja: Tak
K: doktor zobacz drukarka, bzyta !!!
Dr Z: Jakubie zdejmuj koszulkę (obadał osłuchał)
K: Doktor zobacz ubieram się!!! Doktor widzisz, Doktor koszulkę zakładam!!!
Dr Z: Jakubie kątem oka widzę, naprawdę
K: Doktor zobacz, (patrząc na rysunki portretowe doktora wykonane przez dzieci) masz okulary, doktor masz uszy, doktor masz oczy i buzie i brodę!!!
Lekarz wypełnia recepty

K: Doktor  co rysujesz, ooo długopis, nie działa ( fakt akurat przestał pisać)
K: Doktor masz torbę, doktor o drugi długopis
Dr Z.: Jakubie widzę że jesteś lepszy niż radio
Ja: Dziękujemy do widzenia, Kubusiu idziesz czy zostajesz? Panie doktorze może zostawić syna będzie wywiad za pana robił?
Dr. Z: Ohoho, nie wątpię, będzie dokładny

Teraz rośnie mi drugi gawędziarz a póki co pełza po domu, szczerząc swoje dwa zęby i pilnie obserwując co wyprawia starszy brat, na pewno jak się odezwie to do wyzbieranych tekstów starszego mądrali doda swoje własne niepowtarzalne, na razie wtrąca swoje trzy grosze artykułując "ijaaa, uuuu, aaaaaa"

* niektóre ze zdań lekarza zostały pominięte ze względu na małą ważność w ferworze całego zestawu nieprzerwanych i nie oczekujących na odpowiedź pytań Kuby. Były to pytania zadawane mamie celem postawienia diagnozy 

niedziela, 2 marca 2014

Szybkie smakołyki - obłędna słodycz

Macie zły dzień, marzycie tylko o ogromnej ilości słodyczy, kalorii, deserze, który was zabierze w obłoki a wasze biodra długo o  tym nie zapomną, jednocześnie wcale nie macie siły i chęci na stanie w kuchni - mam dla was odpowiedni torcik. Przepis dzięki Justynie. Jutka dziękuję moje życie i waga zmieniły się bezpowrotnie dzięki twojemu przepisowi ;)


Składniki:
350 g herbatników
40 g masła
puszka masy krówkowej
2 duże banany
500 g serka mascarpone
200 ml śmietany 30-36%
sok z cytryny
kakao/czekolada

Herbatniki miażdżymy w malakserze (im wilgotniejsze tym lepsze), dodajemy stopione masło aż do powstania jednolitej masy ( ja dodaje ździebko ciepłej wody żeby nawilżyć masę i aby się łatwiej rozprowadzała w formę). Powstałą masę wykładamy na tortownicę uprzednio wyłożoną papierem do pieczenia (bez papieru możecie mieć problem z wyjęciem gotowego ciasta).
Puszkę z masą krówkową wkładamy na chwilę do wrzątku. Masę krówkową rozprowadzamy na masie herbatnikowej. Na wierzch układamy pocięte w plastry banany i skrapiamy sokiem z cytryny.
Serek mascarpone miksujemy na niskich obrotach ze śmietaną tylko do momentu wymieszania i wykładamy na banany. Wierzch obsypujemy kakaem lub startą czekoladą i wkładamy do lodówki na tyle czasu na ile wasze ślinianki pozwolą. 
Smacznego!!!