"Kobieta na krańcu świata" cz. 2 to książka niby podobna do pierwszej a
jednak zupełnie inna. W pierwszej części wyraźnie było widać bohaterkę
historii, każda z kobiet była na swój sposób silna i heroiczna w swoim
życiu. W tej książce już tak wyraźnie zarysowanych postaci nie widać a
przynajmniej nie w każdej historii. Czasem stają się ważniejsze
zwierzęta a czasem osoba przedstawiona wydawała mi się płytka,
powierzchowna czy nawet pazerna.
"Kobieta na krańcu świata" cz 2 to siedem historii.
Pierwsza historia to historia przybranej mamy hipopotama z RPA. W historii większe wrażenie
niż bohaterka wywarł na mnie sam hipopotama. A bohaterka, no cóż zastanawiałam się całą historię czy aby na pewno jest całkowicie zdrowa
psychicznie.
Druga historia opowiada o kobietach atrakcjach turystycznych, posiadaczkach najdłuższych
szyj świata prawie 30 cm. Pochodzą one z plemienia Padaung w Tajlandii. Szok i
zadziwienie jak wiele kobiety zrobią, robiły i będą robić by podobać się
mężczyzną, a w obecnych czasach czego się chwycą żeby zarobić na
utrzymanie rodziny i lepszą przyszłość dla dzieci.
Kolejna historia to kobiety piloci w Tanzanii i to jest historia na
miarę pierwszej części gdzie wyklarowana jest konkretna bohaterka,
konkretna walka (nie znaczy to jednak że druga część jest gorsza - jest
po prostu inna).
W następnej opowieści przedstawiony jest jak dla mnie los społeczności w Etiopii, szybka
choroba, niegroźna dla nas i tragiczna w skutkach dla tamtejszej
społeczności a to za sprawą braku odpowiedniej opieki lekarskiej. Pokazanych jest tu kilka kobiet, te chore które będą poddawane operacji i te które przyjechały tu specjalnie z misją kierowane współczuciem by przeprowadzić w ciągu kilku zaledwie dni w opłakanych warunkach setki operacji. W kolejnych dwóch historiach przechodzimy w dwie kobiece skrajności Japonii
- gejsze i lolitki. Na koniec historia ośrodka rehabilitacji
orangutanów w Indonezji i tu znów bardziej jak dla mnie historia
orangutana niż samych opiekunek orangutanów.
Mimo że książka inna od pierwszej części to jednak na bardzo wysokim
poziomie, przejmująco napisana, przekazująca emocje, mądra. Wiele emocji
ale i wiele wiedzy.
Na koniec coś co jak dla mnie stanowi najwyższą ocenę dla jakości oprawy
graficznej. Któregoś dnia mój starszy syn podszedł do mnie z małą
książeczką dziecięcą i słowami "mama ty będziesz czytać tę a ja tę
książkę", oddał mi swoją książkę a w rękę wziął opasłe tomisko "Kobiety
na krańcu świata". Ponad pól godziny przeglądał zdjęcia i głośno
relacjonował. Czy może być lepsza recenzja dla tych zdjęć? myślę że nie!
O ile przy drugiej
części "Kobiety na krańcu świata" zastanawiałam się czy dam radę trzeciej, czy aby ona nie będzie bardzo słaba, to teraz stwierdzam że właśnie ta trzecia
część jest od drugiej zdecydowanie lepsza. Znów mamy ciekawe historie,
świetną oprawę graficzną, ponownie moje dziecko podbierało mi książkę z
biblioteczki by oglądać te piękne zdjęcia. W tej oprawie graficznej ja bardzo cenię to, że
zdjęcia są dodatkowo opisane, podpisane. Trzecia część "Kobiety na krańcu świata" zawiera siedem historii.
Pierwsza historia to historia w zasadzie bez głównej bohaterki, mamy tu
ród zajmujący się swoją rodziną bo każdy ich zmarły odradza się w
szczurze i każdy szczur po śmierci odradza się jako człowiek w tym
rodzie. Tak dobrze zrozumieliście, Ci ludzie myślą że zajmują się swoimi zmarłymi przodkami i przyszłymi potomkami i wybudowali im świątynie szczurów.
Druga historia to Samoa i fa'afafine czyli mężczyźni którzy są jak
kobiety. Nie są jednocześnie ani drag queen ani transwestytami. To
mężczyźni wchodzący w rolę kobiety w życiu codziennym ale często w
związku małżeńskim z kobietą.
Kolejna historia to Sydney i kobieta ekstremalna. Spadochroniarka, basejumperka, alpinistka, rekordzista w skokach w wingsuit.
W kolejnej historia udajemy się do Meksyku i matadorki walcząca z bykami. Nie będę tu więcej opisywać bo o czym, o uszach i ogonach czy jądrach wiszących na ścianie jako trofeum, a może o wartych fortunę ubiorach, o samej bohaterce jaka jest, nie o tym przeczytajcie sami.
W następnej historii spotykamy się z czarownicami z Ghany. A tak naprawdę ze starszymi kobietami
których rodziny pozbywają się oskarżając o czary. Taka kobieta musi
wówczas uciekać i osiedlach się w wiosce czarownic, miejscu gdzie w
"świętym " obrzędzie (zabicia kury - wszystko zależy od tego czy kurczak
po podziemiu gardła zdechnie na plecach czy brzuchu) kobiety te są
oczyszczane z oskarżeń lub ich moc neutralizuje wywar z krwi kury.
Przedostatnia historia to Australia i opiekunka, przybrana mama kangur, ale też koali, kolczatek i innych. Mama jak to mama z miłością do dzieci ale też mocno zmęczona bo ile można zajmować się niemowlakami. Ta mama ma właśnie co moment nowego niemowlaka i często nie bliźniaki i nie trojaczki ale 20-raczki, a te niemowlaki skaczą jej po szafach, żyrandolach i zjadają lub roznoszą wszystko co napotykają na swej drodze
Ostatnia historia to historia żony trzech mężów z widokiem na Himalaje. Ciekawi
jesteście jak wygląda taki związek, jak funkcjonuje takie społeczeństwo,
byliście przekonani że istnieje tylko społeczeństwo wielu żon ale nie
wielu mężów. Ja się pierwszy raz spotkałam z takim układem życiowym i...
podoba mi się :) och tak już to widzę, proszę męża o powieszenie obrazu
i się zaczyna: brak gwoździa, nie ten młotek, jadę do sklepu ale w
samochodzie właśnie przepaliła się żaróweczka, a półka na której są
żaróweczki właśnie w tym momencie wymaga pomalowania itd... Gdy
pierwszy mąż walczy z powieszeniem obrazu pozostali mogliby się wziąć za
przekopanie ogródka i inne